Po uporządkowaniu spraw związanych z końcem roku, poleciłam opiekę nad moim gospodarstwem rodzinie przewodniczącego Komitetu Rodzicielskiego. Jako zapłatę mieli mleko od mojej krowy i 150 złotych za pasienie. Dom nasz opustoszał. Córka i panna Stasia wyjechały na RKKN, a ja z Wiesiem do Krakowa.
(…)
Po powrocie normalnie. Córka zdała do czwartej klasy. (…) Iza z ładnego ongiś dziecka wyrosła na śliczną dziewczynę. Smukła, zgrabna z rumianą twarzyczką, której ozdobą były duże, marzycielskie oczy okolone ciemnymi rzęsami i ocienione pasmami wąskich czarnych brwi. Karminowe, kształtne usta ukazujące w uśmiechu biel zdrowych ząbków zachwycały harmonią, a spływające po plecach grube warkocze zachwycały dziewczęcym wdziękiem. Jeszcze niezupełnie rozkwitły pączek zapowiadał wspaniały kwiat. Poza tym była to dziewczynka poważna, uprzejma i miła w obejściu. Zazdrośnie spoglądały na nią oczy wiejskich dziewcząt daremnie penetrujące detale urody, pragnąc wykryć coś sztucznego, co mogłoby dać ujście ich zawiści, choćby w postaci plotek. Z nieukrywanym podziwem spoglądali miejscowi chłopcy wzdychając ciężko, bo mimo słodyczy dziewczyny, biła od niej jakowaś duma, która ich onieśmielała i nie dopuszczała do najmniejszej poufałości.
Zresztą Iza zajęta nauką nawet ich nie zauważała, podobnie jak nie dostrzegała jeszcze własnej urody. Brakło jej na to czasu. Iza nauczyła brata pływać i odtąd oboje sporo czasu spędzali nad jeziorem. (…) Wiesio uczył się pływać i opiekował się siostrą. Ja zajmowałam się naszym gospodarstwem, obszywałam swoją rodzinkę, przygotowywałam się do rozpoczęcia szkolnego roku. Panna Stasia została zwolniona, a na jej miejsce przydzielono nam nauczyciela, który miał skończone liceum pedagogiczne. Poziom nauczania w naszej szkole powinien się podnieść. Trzech dobrych nauczycieli to nie to, co niedouki, szukające azylu przed pracą w gospodarstwie rodziców.
Janina Mroczkowska, Gozdawianka – Obcy czy swoi?