Znajomi zawiadomili, że mąż zmarł 24 grudnia 1968 r., pogrzeb ma się odbyć 28 grudnia tegoż roku. Pojechaliśmy na pogrzeb. Mąż umarł nagle i mimo zimy oraz lodu, którym go obłożono, z ust jego sączyła się krew. Od 1964 roku wspólnie z mężem mieszkała czterdziestokilkuletnia kobieta z dwoma synami. Wiek chłopców 8 i 12 lat. Ich matka w czasie pogrzebu ubrana była w żałobny welon, na szarfie przy złożonym wieńcu był napis: Drogiemu i dobremu Wacławowi – przyjaciółka.
Po pogrzebie zasięgnęłam informacji w GRN odnośnie gospodarstwa. Otóż ziemia została zabrana do skarbu państwa za niepłacone podatki, a zabudowania jako nierentowne, zniszczone i 35 arów ziemi wraz z inwentarzem, zostało do dyspozycji i korzystania męża. Mąż na kilka dni przed śmiercią złożył apelację i sprawa miała być ponownie rozpatrywana. Sąd powiatowy tę pozostałość przyznał nam. Ale gdym z wyrokiem sądowym zgłosiła się do GRN, spotkałam się z gwałtownym sprzeciwem. Przewodniczący GRN nie uznał wyroku sądowego i skłonił przyjaciółkę męża do wystąpienia na drogę sądową przeciw mnie i mojemu synowi o zapłacenie jej 80 tysięcy złotych za pracę u mego męża jej i jej synów. Zaproponowałam, że dobrowolnie dam ponad 50 tysięcy złotych. Chętnie na to przystała, ale zgoda nie leżała w interesie przewodniczącego GRN i jak okazał przewód sądowy, on w różny sposób doprowadził gospodarstwo do całkowitego rozkładu.
Janina Mroczkowska, Gozdawianka – Obcy czy swoi?