Izabela nigdy do końca nie zaaklimatyzowała się w Karolewie. Jedyny dom, w którym czuła się u siebie, pozostał w Klesowie, gdzie się urodziła. Po repatriacji, gdy Janina osiedliła się w Dobieszczyźnie, siedmioletnia Iza poprosiła matkę, by pokazała kierunek jej domku i wybrała się do niego na piechotę. Tęsknota była tak silna, że już nigdy żadnego domu nie uznała za własny. Podobnie było z przyjaźnią. Swoją jedyną przyjaciółkę od serca Zosię Strzałkowską zostawiła w Dobieszczyźnie. Korespondowała z nią przez całe życie. Po niej miała już tylko koleżanki, nigdy bliskiej przyjaciółki.
1974
W Karolewie Iza nie była w stanie znaleźć osoby, z którą by się serdecznie zżyła. Raziły ją przyziemne rozmowy, pijaństwo i wulgarność kolegów, stroniła od zabaw i towarzyskich spotkań. Poświęciła się więc rodzinie i pracy zawodowej. Narodziny syna dodały jej nowych obowiązków. Choć dziecko było oczekiwane, Izabelę dopadła depresja poporodowa. Symptomy były na tyle silne, że musiała skorzystać z porady neurologa w Olsztynie. Lekarz nie wykazał się dużą empatią, zbeształ ją i kazał wziąć się w garść. W zadziwiający sposób terapia okazała się skuteczna. Izabela, by wyjść z depresji, zaczęła uprawiać aktywność fizyczną. Biegała wokół boiska, przy wtórze zachęt uczniów z okien pobliskiego internatu. Aby utrzymać nauczycielską powagę, czyniła to w spódnicy.
Po urlopie macierzyńskim powróciła do pracy. Na szczęście Janina właśnie przeszła na emeryturę i mogła zająć się Andrzejkiem podczas jej nieobecności. Imię chłopca rodzice wybrali wespół z córką i Janiną. Babcia i córka optowały za nim, by upamiętnić wsławionego w opowieściach rodzinnych protoplastę rodziny – Andrzeja Godlewskiego.
1975-1976
Rodzina nie zaprzestała podróży i jak tylko syn trochę podrósł, w wakacje 1975 r. ponownie wyjechali nad Morze Bałtyckie, rozbijając namiot w Chałupach. Na wczasach towarzyszył im brat Izabeli z nowo poznaną dziewczyną, która okazała się miłością jego życia. Już w następnym roku wszyscy uczestniczyli w ich ślubie i zaraz potem Izabela została matką chrzestną.
Cały wysiłek opieki nad dziećmi i domem przypadał Izabeli. Mikołaj uznawał przejrzysty model ról społecznych. Sfera dzieci i domu to domena kobiet, do której mężczyzna nie powinien się wtrącać. Do mężczyzn należy praca zawodowa, zapewnienie dachu nad głową, umeblowanie domu i cięższe prace remontowe. Narodziny dziecka nie wpłynęły znacznie na jego życie. Poświęcał się pracy zawodowej i myślał o podróżach. W tym celu zaczął samodzielnie konstruować przyczepę kempingową.
W 1976 r. Andrzejek poszedł do przedszkola, którego szczerze nienawidził. Jego spazmy płaczu i ogromna niechęć krajały serce matki, która czasem zabierała go na swe lekcje lub prosiła Janinę, by się nim zajęła. Urszula rozpoczęła liceum, cały czas uczęszczała też do szkoły muzycznej, kończąc sześcioletni kurs pierwszego stopnia.
Babkiewiczowie wrośli w karolewskie środowisko, powiększał się ich krąg znajomych. Niebagatelną rolę odgrywały w tym dzieci. W tym samym bloku pod nimi mieszkali Melnarowiczowie, mający dwie córki nieco starsze od Andrzeja. Mikołaj zaprzyjaźnił się z ich ojcem Ryszardem. Między innymi łączyła ich wspólna pasja – produkcja wina, przy którego „przelewaniu” zdarzało im się spędzić czasem kilka godzin w piwnicy. Rodzinie Mischków właśnie urodziła się córka, co zbliżyło do siebie Izabelę i Teresę. Zacieśnili też relację z rodziną Umbrasów – małżeństwem polonistów, których dwie córki były nieco młodsze od Urszuli i z którymi spędzili wspólnie wakacje w Bułgarii w 1972 r.
1977
Przyczepa była ukończona, skończył się też rok szkolny. Babkiewiczowie spakowali się do syrenki i ruszyli nad Morze Czarne. Tym razem wybrali się sami, bez znajomych, za to z doświadczeniami poprzedniej podróży i z własnym domem na kołach.
Po powrocie z wakacji kolejny rok szkolny. Janina, od czasu przejścia na emeryturę, poświęciła się swej odkładanej przez całe życie pasji – pisaniu książek. Zaczęła się też zżymać na konieczność poświęcania się wnukom.
1978-1979
Lata zaczęły się upodabniać do siebie. Praca zawodowa, problemy dorastającej córki, przed którą stanął wybór studiów, płacze nieznoszącego przedszkola syna. Izabela ledwo wyrabiała się z obowiązkami. Na długiej przerwie w szkole wyskakiwała, by wstawić obiad – będzie gotowy, jak skończą lekcje. Mikołaj nigdy nie był w stanie wytrzymać głodny, gdy wchodził do domu. Jak nie będzie nic na stole, złapie cokolwiek.
Wakacje zawsze w podróży. W 1978 r. wybrali się z przyczepą w Karpaty, odwiedzili Chęciny i Zalipie. Zawitali też do ich ukochanego sanktuarium w Świętej Lipce i jak co roku spędzali czas nad jeziorem Mój.
Uczniowie kochali swoją nauczycielkę geografii i historii. Izabela poświęcała im sporo czasu i zawsze była sprawiedliwa. Długo zwlekała zanim wstawiła dwóję do dziennika. Zdarzało się, że uczeń sam ją o to prosił, nie mogąc znieść wyrzutów sumienia nauczycielki:
– Ależ pani profesor, proszę ją wstawić, przecież byłem nieprzygotowany i słusznie mi się należy… obiecuję, że się poprawię.
Takie chwile, przesyłane wierszowane życzenia, drobne pamiątki i kwiaty osładzały jej wysiłek, dawały poczucie spełnienia i wartości poświęcanego czasu – a kolejne roczniki podchodziły do matury.
1980-1983
Rok 1980 okazał się przełomowy pod wieloma względami. Urszula dostała się na studia medyczne w Białymstoku. Andrzej poszedł do pierwszej klasy szkoły podstawowej w pobliskim Kruszewcu, a Mikołaj otrzymał propozycję zajęcia posady dyrektora w Centrum Kształcenia Ustawicznego w Kętrzynie. Propozycja zaskakująca, gdyż przyszła od zwierzchników, gdy Mikołaj miał zostać zatrudniony jako wicedyrektor, a dyrektorem miał być jego kolega. Mikołaj wstrzymał się z decyzją do rozmowy z kolegą. Kolega był zawiedziony, ale uznał, że lepiej by Mikołaj został dyrektorem niż miałby to być ktoś inny.
Dokształcanie się i doświadczenia z pracy dyrektora szkoły zaowocowały studium podyplomowym pod tytułem: „Proces podejmowania decyzji kierowniczych w przygotowaniu bazy dydaktycznej w CKU na przykładzie ośrodka w Kętrzynie” (link), które Mikołaj ukończył w 1982 r. Zaraz też rozpoczął studia podyplomowe z organizacji i zarządzania II stopnia, które zakończy w 1984 r. ze specjalizacją zawodową z matematyki.
Przez te lata ciężar wszelkich obowiązków domowych spoczął na Izabeli, która jak mogła wspomagała karierę męża. Przeciążona pracą zawodową, niespełniona towarzysko, marzyła o poświęceniu czasu dla siebie. Nigdy nie czuła się dobrze w Karolewie. Uwielbiała swoją pracę z uczniami, ale czuła się niespełniona, chciała znaleźć w życiu coś swojego, coś co zapewni jej rozwój. Zaczęła coraz częściej myśleć o przejściu na emeryturę, do czego będzie miała prawo od 1984 r., gdy w listopadzie upłynie trzydzieści lat od podjęcia przez nią pracy w nauczycielstwie.
W 1982 Andrzej przyjmuje pierwszą komunię świętą.
Urszula łączyła studia z miłością. Mariusz był przystojny, grał w zespole na gitarze i chciał pracować w służbach mundurowych. Dodatkowo pochodził z miejscowości, gdzie osiedliła się rodzina Mikołaja. Rodzice byli nieco zaskoczeni uczuciem młodych, jako że Mariusz był ich wychowankiem, ale gdy w 1984 ukończy szkołę w Karolewie, nic już nie stanie na przeszkodzie szczęścia młodych.
Miłość odbiła się na wynikach egzaminów na uczelni, ale cóż to miało za znaczenie w perspektywie całego życia razem. Na urlopie dziekańskim Urszula aktywnie spędzała czas, ćwicząc aerobik. Izabela zawsze modliła się, by córka znalazła męża podobnego do jej wybranka. Modlitwy zostały wysłuchane, Mariusz w wielu aspektach życia przypominał Mikołaja.
Rok 1983 to kolejna niespodziewana propozycja. Kurator Oświaty i Wychowania zaproponował Mikołajowi, by od 1984 roku zajął stanowisko metodyka w Oddziale Doskonalenia Nauczycieli w Olsztynie. To wiązałoby się z koniecznością zmiany miejsca zamieszkania, ale propozycja była niezwykle kusząca. Ogromny skok w karierze… no i zamieszkanie w Olsztynie, mieście wojewódzkim.